Home page :: Wasze pisanko :: Ostatnia aktualizacja: 2017.02.02 |
Autor: Anna Kareina E-mail: annakareina@simplusnet.pl inne wiersze Zima. Śnieżyca. Zimno. Bardzo zimno. Mała chata. Ja. W środku. Ciemno. Setki. Tysiące. Miliardy drobin śniegu. Chcą mnie zabić. Wciskają się do środka. Przez szczelin. Miedzy belkami. Zimno. Coraz zimniej. Przeraźliwa cisza. Strach. Zabiją mnie. Wiem to. Wiatr. Okropnie świszczy. Ile jeszcze wytrzymam??? Zamarzam. Zbliżają się. Czuję to każdą cząstką ciała. Nie wytrzymam. Bezradność. Otacza mnie wraz z zimną ciemnością. Drzwi. Otworzyły się. Staram się otworzyć oczy. Nie mogę. Sklejone. Szronem. Wpadł. Wiatr- zabójca. Szaleje po izbie. Boję się go. Nie. To ty. Przyszedłeś. Cieplej. Bezpieczniej. Jaśniej. Robi się w sercu. Duszy. Przytulasz mnie. Już nie umrę Stała wpatrzona, rozmarzonym wzrokiem w morze. Ten nieokiełznany żywioł od zawsze ją fascynował, a jednocześnie czuła przed nim pewien respekt, a nawet uginała się przed jego wielką potęgą. Stała nad samą krawędzią morskiego klifu, a wiatr romantycznie rozwiewał jej piękne czarne pukle i długą suknię. Obok niej rosło samotne drzewo, którym wicher płynący z nad morza miotał gwałtownie. Ruchy drzewa mogły ukazać, to co czuła dziewczyna. Nagle z odrętwienia wyrwał ją czyjś śpiew, który przyniósł wiatr. -Zaczęła się msza - pomyślała i ruszyła powoli krętą, leśną ścieżką w stronę malowniczego starego kościółka, położonego na stromym klifie, którego podnóże co chwilę lizały fale. Doszła do niego kiedy nabożeństwo już się kończyło, poczekała chwilę przed kościołem, aż wszyscy wyszli. W środku pachniało słodkim duszącym zapachem kwiatów, a płomienie świec leniwie tańczyły na ołtarzu. Jej kroki odbiły się echem od kamiennej posadzki. Usiadła w jednej z ławek i zaczęła gorąco modlić się do Boga o przebaczenie tego co zamierzała uczynić. Po plaży zalanej światłem księżyca, chłodząc maleńkie stopy w napływających falach, szła dziewczyna przepasana czarną chustą. Jej długie, czarne włosy opadały na plecy i otulały nagie ciało. Ciemna chusta łopotała na wietrze niczym żagiel, z czarne włosy unosiły się lekko, odsłaniając długą, łabędzią szyję i szczupłe ramiona. Dziewczyna zamknęła oczy i wciągnęła głęboko wilgotne, morskie powietrze. Był odpływ, więc z pewnym trudem szła. Głębokość dna często się zmieniała, dlatego kilka razy upadła. Czuła, że jest coraz dalej od bezpiecznego brzegu, ale szła dalej. Czasem ogarniał ją dziwny strach, przed nieznanym, jednak starała się o nim nie myśleć. Woda już sięgała jej po szyję, ale ona nadal brnęła naprzód. traciła grunt pod stopami, z trudem łapała zbawcze powietrze zaczęła płynąć pod wodą coraz głębiej i głębiej. Jej ciało krzyczało, płuca nie wytrzymywały ciśnienia. -Chcę żyć!!!- pomyślała przerażona. Jednak nie było już drogi powrotu. I kiedy to zrozumiała przestała rozumieć. |
© 2004 - 2008 literat.mix projektowanie www |