Home page :: Wasze pisanko :: Ostatnia aktualizacja: 2017.02.02 |
Autor: Jan Sobieszek E-mail: j.sobieszek@drwitt.pl inne wiersze PRZEBUDZNIE Czas Coś się dzieje z moim ego Nie umiem wytłumaczyć tego Czuję wielki zamęt w głowie Dusza moja mknie ku tobie Próbuję wyrzucić coś z pamięci Smutna łza w oku się kręci Przypomina radości i smutki Poczynań człowieka skutki Jedni chcieliby wymazać Inni wręcz zachować kazać Czasu nie cofniesz przyjacielu Próbowało już bardzo wielu Musisz zapamiętać jedno W tym jest całe sedno Szanuj każdą choćby chwilę By móc wspominać ... mile Tłum Idą ludzie długim, zwartym szykiem Z wielkim na ustach krzykiem Wymachują pałkami i transparentami Twarze zniszczone i pokryte łzami Próbują coś przekazać, zamanifestować Ciągną w nadziei po lepsze jutro Jak w człowieku ciężko i trudno Zmienić mentalność i przyzwyczajenia Gdzieś w przyszłości szukają ukojenia Z boku ludzie z entuzjazmem wiwatują Wszyscy rychłej zmiany oczekują Cały świat nogami do góry postawiony Tylko jeden starzec stoi niewzruszony Widział w swoim życiu bardzo wiele Pot zmęczenia spływa po jego ciele W oczach widać całkowitą rezygnację Ponieważ ten kto wygra ... ma rację Droga Idzie starzec krętą drogą mroczności Podparty laską wiecznej nadziei Nogi ugięte pod ciężarem przeszłości Wygłodzone oczy szukają sensu życia Błędnie wodzą za smakiem świata Zastanawia się nad celowością bycia Brat nie poznaje już swego brata Coś umknęło, przepadło bezpowrotnie Żal ciało zaciska coraz mocniej Dusza jaźni płacze samotnie Bezustannie szuka właściwego klucza Do zamkniętych wrót ludzkiej miłości Za którymi jawi się droga wieczności Święta Zbliżają się cudowne święta Któż o nich nie pamięta Dom pełen zamieszania Kobiety przystępują do sprzątania Potem do różnych wypieków Znane to nam od wieków Mężczyźni robią porządki Czyszczą alejki i grządki Szukają drzewka wigilijnego Obyć się nie da bez niego Dzieciaki przystrajają choinki Robiąc przy tym śmieszne minki Myślą one zawzięcie Czy Święty Mikołaj przybędzie Tata wypatruje tej pierwszej Gwiazdki świecącej najpiękniej By w końcu usiąść do stołu Połamać się opłatkiem do społu Zjeść potrawy wigilijne Przeczytać teksty biblijne Cała rodzina śpiewa kolędy Mikołaj przynosi prezenty Cały świat jest piękny i szczęśliwy Bo przyszedł na świat ... Pan Jezus żywy Strach Gdzieś głęboko drzemie niepokój Cierpliwie czyha na swoją ofiarę Zburzone myśli przerywają spokój Coś zachwiało w człowieku wiarę Nie pozwala wykonać żadnego ruchu Słuch wyostrzony niby brzytwa Oczy schowały się w okopie puchu Rozpoczęła się wielka bitwa Nerwy szarpią strach i odwagę Trudno powstrzymać wzburzoną krew Człowiek zaczyna szukać powagę Na twarzy podniesiona brew Szuka wyjścia z krainy lęku Po omacku chwyta się klamki Blask światła ściska w ręku Jak dziecko przytulone do matki Pragnie uspokoić rozszalałe serce Zamknąć za sobą drzwi bojaźni By móc żyć w zgodzie i przyjaźni Błogość nocy Wokół błoga cisza i spokój Jakoby wszystko zamarło Liść na drzewie drzemie Czekając na wiatru tchnienie Na niebie gwiazdy mrugają Księżyc uśmiecha się radośnie W soczystej trawie świerszcze grają Dumna sowa siedzi na sośnie Wszystko otulone szalem nocy Śpi beztrosko jak małe dzieci Nabierając coraz większej mocy By mieć siły do pracy i chęci Zaduma Wstąp gościu do mego domu Ugaś swoje gorące pragnienie Musisz zaufać wreszcie komuś W przeciwnym razie żal i rozgoryczenie Staraj się być człowiekiem szlachetnym Szukaj w słowie i czynie przyczyny Nie można stać obojętnym Wobec brata, siostry i zwierzyny Czemu stałeś się oziębły i nieczuły Patrzysz i nie dostrzegasz niczego Dobra tego świata cię przykuły Nie rozróżniasz już zła od dobrego Usiądź i przemyśl to raz jeszcze Posłuchaj głosu wołającego z głębi Być może zrozumiesz wreszcie Co cię tak naprawdę gnębi Do ciebie Przechodniu spójrz za siebie Wokół tłum ludzi drąży Ktoś uśmiecha się do ciebie Każdy z nich do celu dąży Gdzieś w dali idzie kobieta Obok dziecko z kapryśną miną Na skwerku siedzi kaleka Wszyscy gdzieś w otchłani giną Nie bądź obojętny i chłodny Otwórz swe lodowate wnętrze Może ktoś z nich jest głodny Podziel się sobą chętnie Niech będzie ciebie wszędzie Boś Ty człowiek, nie zwierzę I ja w to głęboko wierzę Westchnienie Minęło już tyle godzin i lat Serce moje wyrwał kat Obraz twój wiatr unosi Gdzieś sieje, później kosi Nie poznaję już siebie samego Nie wiem gdzie piekło a niebo Życie stało się smutne i szare Jak gdybym odbywał karę Szukam cię w deszczu, słońcu To na początku, to na końcu Czekam na ciebie we śnie, jawie Na brzegu morza, na zielonej trawie Ufając mocno w sercu wrzeszczę Czy ujrzę Cię raz jeszcze Narodziny Gdy przyszedłeś na ziemski świat Serce me zaczęło bić mocniej Wyglądałeś jak róży kwiat Nagle zapragnąłem żyć owocniej Wokół ciebie wielka bieganina Całe ciało jak olejki wonne Na główce bujna czupryna Oczy rozbiegane i bezbronne Obok ciebie matka zmęczona Łzy szczęścia spływają po twarzy Nad cudem świata zamyślona W głowie tylko jedna myśl się ... warzy Z miłości dwojga taka prostota ... powstaje nowa istota Osąd Przyjacielu zatrzymaj swoje ego Spójrz głęboko w siebie samego Odszukaj tam jaskinię wolności Gdzie marzenia i tęsknota Nienawiść , złość i głupota Poddaj się głosowi sumienia Chwyć się jego ramienia Zrozumiesz wtedy sam Czy jesteś kogoś wart Przejście Gdy przyjdzie tułaczki kres Nie płaczcie proszę przyjaciele Nie potrzebna gorycz i stres Daliście mi tak bardzo wiele Stoję przed bramą radości Widzę promienie światła jasnego Wokół mnie krąg miłości Nie poznaję już siebie samego Niby mnie nie ma, a jestem Miłujcie się mocno i szczerze Uczynić to można jednym gestem Porzućcie troski i waśnie Bo życie to miłość jest właśnie Skowronek Spójrz wysoko na błękit nieba Ptaki wesołą nutkę grają Tak niewiele im potrzeba Swawolne tańce wywijają Spoglądają na ziemię radośnie Szybują pośród puchowych chmur Na widok tego serce rośnie Pod nimi rozciąga się gęsty bór W otchłani lazurowe morze Oderwij się na chwilę Zobaczyć to wszystko możesz Wznieś się jak skowronek Popatrz przez chwilę jego oczyma Zapomnij o codzienności A ujrzysz wrota wolności Wiara Wiara jest buntem i pocieszeniem duszy Lekiem niezbędnym dla chorego Niegodzien jest jej, kto ją burzy Jest nadzieją odpowiedzi nieznanego Esencją nadającą celu bycia Zaprzeczeniem wszelkim regułom świata Czystym powietrzem, źródłem życia Cudownym uwolnieniem z rąk kata Biednym jest ten kto jej nie przyjmuje Wszak ona jedna i jedyna Człowieka od śmierci izoluje Wyjaśnia w czym sens i przyczyna Ludzie w coś wierzą dlatego ... By uchronić siebie samego Umysł Tyle nieznanych miejsc czeka Umysł drąży pamięcią pajęczyny Na jawie i wyobraźni człowieka Szuka zawile właściwej przyczyny Myśląc mknie drogą czasu Przeszłości i przyszłości Splątany w jedną całość hałasu Próbuje przebić się w ciemności W wymiar światła lustrzanego Odbijając się od siatki życia Stara się uwolnić z ulepku cielesnego Jak ptak w klatce zamknięty Marzy o swobodzie i wolności Jednak umysł ciałem owinięty Musi milczeć i czekać momentu Gdy powłoka mówić przestanie Kiedy oddzieli się jaźń od zamętu Wtedy "Ja" wolnym się stanę Wolność Czemu ufasz różnym ideom Przyjmując wszystko spontanicznie Nie lękaj się jak kameleon Który zmieniając maskę ustawicznie Ciągle chowa się i wyczekuje To postawa wielce prymitywna Nie tego od ciebie Bóg oczekuje Niech twoja jaźń będzie kreatywna Zacznijcie wreszcie sami przyjaciele Myśleć, stawiać pytania, szukać Zobaczycie i zrozumiecie wiele Życia nie da się oszukać Lecz powiadam wam szczerze Jeśli wsłuchasz się uważnie Zrozumiesz sam czego pragniesz Władza Istotą jej nie jest rządzenie Podporządkowanie sobie innych Działanie na palca skinienie Szukanie czy orzekanie winnych To umiejętność dzielenia i zlania Z każdym dla wszystkiego Nie ma w niej zakłamania Nie wynosi poza siebie ego Czy chcesz poznać prawdę Co znaczy władza doskonała Zamienić ją samą w pogardę By wzgardziwszy sobą ... skonała Troistość Człowieka można porównać do wielkości Postrzegając go w cielesnej formie Stworzonej z krwi, skóry ... , kości Którą można poddać jakiejś normie Rzecz wymyka się z pod kontroli Przekraczając progi własnego umysłu Gdzie czas i przestrzeń harcują do woli Rzeczywistość powstaje na bazie zamysłu Nie można określić zakresu działania Tu tworzy się wiedza i sprzeczności Wszelkie odniesienia i porównania By odkryć cały świat zależności Schodząc coraz głębiej do wnętrza jaźni Odnajdujemy sferę najsubtelniejszą Wulkan miłości, lęku i przyjaźni Bez żadnych zahamowań, ustawicznie Obdarza człowieka wielką mocą tworzenia I ... jeśli pozwolisz jej działać spontanicznie Przypomnisz sobie prawdziwość istnienia Boskość Czemu uważacie się niedoskonali Zapominając o prawdziwej istocie Jakbyście wierzyć przestali Obwiniacie się w czoła pocie Zagłuszając spokój świadomości Uciekacie coraz dalej od siebie Uwikłani w siatce pozornej realności Nie postrzegacie, że jesteście w niebie Tu i teraz w każdej chwili Przypatrzcie się światu rozmyślnie Powróćcie do siebie moi mili Wnet cały wór niepewności pryśnie Zrozumiecie błyskawicznie w czym sedno Iż Pan Bóg i ja znaczy ... jedno Życie Przypomina płynącą rzekę Rzucone w nurt zawirowań Wyciąga ku górze rękę Mimo klęsk i rozczarowań Wzniosłych chwil i uniesienia Biegnie szlakiem niezmiennym Powoli pokonując wzniesienia Wspina się rytmem codziennym Po szczeblach drabiny awansu By dotrzeć do wędrówki celu Spojrzeć na siebie z dystansu Zadać pytanie mędrców wielu Kim jesteś mój ... przyjacielu? Świat Jest cieniem duszy świetlistej Zlepkiem przemijającej iluzji To błędne koło wiekuistej Narodzin i śmierci konkluzji Przypatrz się rozważnie i powoli Wszystko się kręci i zmienia Gdzie radość ustępuje bólowi Młodość w sidła starości przemienia Bogactwo przychylne chciwości Pogrąża dumnie biedotę Oszustwo wymyka się uczciwości Niechęć wypiera ochotę Czy ta iluzja nietrwałości Może dać szczęście i zadowolenia Nie tędy droga przyjaciele Staliście się ofiarą zniewolenia Własnych zmysłów rządzących w ciele Zapomnieliście o pierwotnej naturze Która jest zawsze niezmienna Gdzie wichry życia i burze Nie zmącą oceanu radości Mieszkajcej wewnątrz was ... Boskości Myśl Jest tworem ludzkiego umysłu Odzwierciedlającego wnętrze duszy Wplątana w narządy zmysłu Wszystkie zapory i bariery kruszy Poddana ocenie dumnego ego Owija rozum pancerzem chciwości Zamyka w ciemnej celi sumienie Wyjada ostatnie okruchy miłości Człowiek staje się łatwą ofiarą Wyimagowanego świata rządzy Doczesność staje się karą Stopniowo wypala jak kwas żrący Resztki współczucia i przyjaźni Lecz jeśli zechcesz oddać Przewodnictwo wewnętrznej jaźni Wszelki balast egoizmu rozdać Poczujesz wnet spokój i radość Myśl zatopi się w boskim oceanie Zniknie gniew, ułuda i zazdrość Zaś dusza i umysł jednością się stanie Oświecenie Przygląda się jak cichy obserwator Poczynaniom ludzkich umysłów Stara się jak doskonały konserwator W wyjałowionym płótnie słów Odnaleźć pierwotne źródło esencji Krok po kroku , bez wytchnienia Odkrywa arkana ludzkiej egzystencji Rozrywa okowy strachu i zaślepienia Materia ustępuje drogi boskiej duszy Wypływającej z wnętrza wulkanu miłości Tu bariera czasu i przestrzeni się kruszy Zatapia się wszystko w stanie błogości Milkną na zawsze żądze cielesne Jaźń skąpana w nektarze wieczności Odrzuca wszelkie uciechy doczesne Odgradza się od posępnej mroczności We wszystkim widzi przejaw Boga A miłość to jedyna i prawdziwa ... do niebios droga Świadomość Żyć w pełni daną chwilą Nie myśląc o dniu jutrzejszym Posuwać się mila za milą Świat postrzegać coraz piękniejszym Poczuć smak przelatującego wiatru Usłyszeć śpiew polnego kamienia Drzewa tańczące do świerszczowego taktu Obudź się , wszystko się zmienia Dzisiaj jutro będzie wspomnieniem Prawdziwa jest tylko chwila teraźniejsza Bądź zawsze słońca promieniem Świecąc wszystkim nikogo nie pomniejszaj Jesteś czystą energią miłości Pulsującą w oceanie czasu i przestrzeni W prawdziwym Ja brak smutku i złości Serce twe kolorami tęczy się mieni W jednej chwili masz świadomość Że, ja i wszechświat to jedność Gadulstwo Gadulstwo to cecha człowieka współczesnego Stara się przeforsować przy każdej sposobności Idee, czy pragnienia dumnego ego Brak mu pokory i cierpliwości Wynosi siebie ponad innych Pyszniąc się poniża siostrę , brata Dostrzega tylko samych winnych Język uderza siłą rzemiennego bata Raniąc policzek miłości i wolności sumienia Pozostawia w sercu szerokie blizny Dumy, zazdrości i nieporozumienia Nawilż język kroplą przyjaźni i radości Pod uprawę służby dla Boga i bliźniego Słowo przyoblecz w zbroję czynu i skromności Zaczniesz mówić głosem serca swego Którego nasiona będą kiełkować powoli W przebudzonych umysłach wolnej woli Miłość Jak subtelna energia niewidzialnego światła Nieustannie przenika wszystko na wylot Podtrzymuje doskonałość wszechświata Jak harmonijny wolnego ptaka lot Unosi boskie szczęście i radość Wyzwala impuls uśmiechu i jedności Kruszy nienawiść, strach i złość Zrzuca skamieniały kokon ograniczoności Otwiera niebiańskie wrota wiedzy i mocy Podnosi wszelki byt do rangi boskości Rozświetla ścieżki bojaźliwej nocy Czas zatapia w oceanie teraźniejszości A indywidualność ogniskuje w zbiorowości Powrót Nadszedł czas opuścić ziemskie włości Pozostawiam wąskie ramy cielesnej klatki Jak wędrowne dziecko spragniony czułości Mknę z radością ku objęciom Boga Ojca-Matki Odziany w świetlistą szatę królewskiego Ducha Zatapiam się w oceanie niebiańskiej wibracji Wyzwolona jaźń anielskiej muzyki słucha Następuje ceremonia chrystusowej koronacji Zostaje przywrócona godność człowieka Zdeptana wśród nienawiści i pożądania Wszelka iluzja opadła jak z oczu powieka Nie ma tu zazdrości, strachu i zakłamania Szybuję po rajskiej krainie wolności Oddając się pokornie wiecznej miłości Krzywe zwierciadło Świat stanął do góry nogami Stracił z oczu coś bardzo ważnego Pękła więź miłości między narodami Zakradł się fałsz, nienawiść, coś zbożnego Czemu obwiniamy się wzajemnie Szukamy przyczyny w drugim człowieku Postępujemy względem siebie nikczemnie Spójrzmy w lustro naszego wieku Tylko chciwość, egoizm i zazdrość Gdzie się podziała radość i spokój Cisza kojąca wszelką gorycz i złość Szlachetność, godność i pokój Czy to możliwe aby człowiek "wykształcony" Zagubił po drodze coś bezpowrotnie Aby ludzki umysł był tak zniekształcony Czemu każdy mknie tak samotnie Przecież potrzebujemy czułości i wolności Zmieńmy się teraz z samej głębi Uśmiechnijmy się żarem słońca Wyrzućmy wszystko to co nas gnębi Spalmy wszelkie różnice na stosie końca Spójrzmy oczyma serca na bliźniego A ujrzymy tam ... siebie samego Ja(źń) Istnieć to wielka łaska i dar Móc tworzyć siebie w każdym momencie Widzieć we wszystkim harmonię i czar Doświadczać uczuć na ziemskim fundamencie Słyszeć śpiew radości i smutku każdego stworzenia Zjednoczyć się z wonią kwiatów, szumem strumyka Odkryć pędzącego wiatru najskrytsze marzenia Poczuć ciepło tryskającego uśmiechem płomyka Być w pełni świadomym każdej kropli deszczu Unieść się wysoko w tańcu ptasich skrzydeł Uwolnić się od pychy i pożądania dreszczu Dostroić rozmazane płótna ludzkich malowideł Do dźwięku miłości boskiego artysty By być twórcą życia .... a nie pełnić roli statysty Wybór Stoimy na rozdrożu dwóch szlaków poznania Jeden z nich pnie się wśród skalistych gór Wymagający dużej cierpliwości i zdyscyplinowania Wzniesienia się nad otaczający iluzji mur Wiary trzymającej oburącz miecz wolności Odwagi zerwania narzuconych rytuałów oraz form Miłości dającej poczucie tolerancji i radości Drugi zaś jest szlakiem ulubieńców norm Gdzie zdanie innych jest wyznacznikiem swojego Nie szuka się własnej drogi i nie sięga boskiej idei Chociażby nastąpił przebłysk bytu wyższego Milczy i gasi w sobie tlące się węgle nadziei Strach owija prawdę w kokon zakazów i bojaźni Z założenia, poddaje się ustalonym schematom Która z dróg jest właściwa naszej jaźni Pytanie to poddawane jest ciągłym debatom Odpowiedź jest w nas samych głęboko ukryta Wystarczy przekręcić klucz do matrycy stworzenia Na której cała istota wszechświata została wyryta Przejawienie Boskie piękno jest w nas samych Jestem po to , aby je przejawić Poprzez łagodność oczu roześmianych Umieć w sztuce życia dobrze się bawić Jak małe dzieci zaczarowanego lasu Odczuwające tylko chwilę teraźniejszą Nie znając pojęcia przemijającego czasu Z niewinną twarzą , coraz jaśniejszą Wsłuchują się w szepty Matki-natury Ukazującej niezmienną prawdę wszechświata Jesteś szczęśliwością, a nie człekiem ponurym Promieniuj energią miłości na siostrę, brata Niech żar wewnętrznych węgli sumienia Rozgrzewa i rozświetla drogę mroczności Skostniałe cierpienie w płynącą radość zmienia Dla chwały wszechobecnej światłości Dźwięk Słyszę kojący i subtelny szept dźwięku Odbijający się wśród śnieżnych szczytów Nadając świetlisty kolor powabu i wdzięku Nie zważając na bariery materialnych bytów Przenika wszystko na wylot bez wytchnienia Śmiejąc się każdą cząstką siebie samego Mknie przez wewnętrzne organy uniesienia Wywołując stan szczęścia i spokoju niebiańskiego Wibrując między liśćmi drzew i fal oceanów Swawolnie przygrywa wietrzykowi wolności Wsłuchaj się i poczuj żywą gamę tonów Wiecznie pulsującej symfonii miłości Wyzwolenie Szukamy, wciąż szukamy czegoś nowego Dociekamy, przewracamy, pożądamy Sprytny umysł podkręca dziecinne ego Stara się by był ciągle adorowany Obmyśla szaleńczy plan niepokoju Zastawiając sidła pozornej rzeczywistości Na wieczną prawdę ciszy i spokoju Jak ciężko odróżnić iluzję od realności Ciągle kogoś potrzebujesz lub przygarniasz Uważając siebie za niezastąpionego, lepszego W głowach tylko szum i rozgardiasz Zaczynasz gubić wątek życia własnego Masz dość udawania i przytakiwania Pękają w tobie okowy ograniczenia Chcesz się wznieść i uciec bez zatrzymywania Od nienawiści, chciwości, zawodzenia Mkniesz na obłokach własnej radości Upajając się błogim nektarem Masz gdzieś jakieś zasady pseudomoralności Idąc pod własnym i wolnym sztandarem Pytanie Pytasz się wszystkich co masz robić A każdy z nich ma swoje wyrobione zdanie I przy każdej sposobności chce Cię przerobić Poprzez dumę, pychę i czcze gadanie Próbuje pokazać i narzucić swoją nację Odbierając świat tylko zmysłami swego ciała Będąc ślepym, udowadnia własną rację Wszelkie inne opcje forsuje i oddala Nie lękaj się i nie podlegaj komukolwiek Sam potrafisz najlepiej odpowiedzieć sobie Zapytaj własne serce o cokolwiek A znajdziesz tam zawsze odpowiedź Pożegnanie Przyszła pora ,aby spakować to życie Zabrać ze sobą bagaż wiedzy i mądrości Wsłuchać się w ostatnie serca bicie Przebaczyć i zapomnieć wszelkie urazy i złości Z uśmiechem na ustach wyruszyć w cudowną podróż Do ukochanego świata ciszy i spokoju Przechadzając się wśród niebiańskich łanów róż Uściskać się z tymi ,co przybyli wcześniej w pokoju W rytmie miłości boskiego dyrygenta W idealnej harmonii ,dostroić się do orkiestry dźwięku Współbrzmieć i odczuwać sercem duchowego bębna Wystukującego doskonałość bożego wdzięku Przewodnictwo Każdy z nas jest ciągle targany Między chwilą radości i zadowolenia A smutkiem zadającym głębokie rany Jak sztandar porażki i wyzwolenia Miotamy się to tu, to tam Nasze życie to istny mezalians Czystych i brudnych myśli kłam Patrząc na materialny romans Dualizmów i pożądań, dumy i zawiści Podsycany ogniem egoizmu i lenistwa Wciąga nas w bagno chaosu i nienawiści Pozbawiając powoli ducha hartu i braterstwa Stajemy się kukłami poruszanymi przez ego Biegającymi za zmieniającymi się obrazkami Oślepieni blaskiem świata zewnętrznego Nie dostrzegamy sensu między wierszami Zwróćmy się do naszego ukochanego wnętrza Oddajmy lejce w ręce boskiego przewodnika Niech światłość ciemne chmury rozpędza A wieczna miłość niechaj nigdy nie zanika Podziękowanie Mój mistrzu to dla Ciebie, słuchaj Kiedy kładę się spać, kołyszesz mnie do snu Czuwasz i prowadzisz bezpiecznie po krainie ducha Gdy się budzę, Ty jesteś po prostu Zawsze i wszędzie gdzie nie byłbym czy robił Ochraniasz mnie jak rodzice swoje ukochane dzieci Nawet gdybym zapomniał o Tobie czy też wątpił Cicho i spokojnie blaskiem miłości świecisz Jak magnez przyciągasz moje spragnione serce Moje wygłodniałe myśli szukają twego pożywienia Nasyconego radością, zaspakajając wielce Spragnione zmysły dotyku, smaku czy powonienia Oddaję siebie całego w twoje włości Szlifuj i umacniaj wszelką mowę i uczynek Rozpal pochodnię tolerancji, wiary i cierpliwości Bym mógł odejść na wieczny spoczynek Przebudzenie Wszyscy chodzą jak gdyby we śnie skąpani Zahipnotyzowani blaskiem świat doczesnego Jak mechaniczne stwory nie myślący ani -ani Tracą coś bardzo ważnego i osobistego Możliwość tworzenia i doświadczania wiedzy Narzuconym stereotypom łatwo się poddają Utwierdzając się w własnej klatce niewiedzy Upierają się przy czymś czego nie znają Piszą wywody, wygłaszają długie dyskursy Godzinami rozprawiają o jakiejś nacji Wysyłają nieświadomych ludzi na liczne kursy Gdzie ślepy udowadnia ślepemu bez innej racji To brak prawdziwej samoświadomości i poznania Zradza nietolerancji, egoizmu i pychy schorzenia Szykuje pożywkę dla chciwości i zakłamania Wyniesienia siebie ponad inne stworzenia Wyrafinowanego poniżania ich i obmowy By móc dowartościować własne ambicje i mniemanie Sieje ziarno strachu, walki i niezgody Obudź się pełna miłości istoto i odrzuć przywiązanie By stać się jej poszukiwaczem, twórcą i doświadczeniem A nie tylko bezmyślnie imitującym życie cieniem Jedność Połączeni więzami wieczności Przepasani wstęgą spokoju i przyjaźni W całej niekończącej się ogromności Mkniemy przez życie mocni i odważni Trzymając w ręku całun miłości i oddania Otuleni szatą wiary i pokory Z uśmiechem cierpliwości pokonujemy zadania Bez strachu czy niepewności jakiejkolwiek pory Zmierzamy do założonego celu życia Wyrzucając z siebie ku radości i pięknu Strumień potężnej energii, podstawy bycia Harmonizując myśli na swoim wnętrzu Upajajmy się bezgraniczną wolnością Zjednoczeni w własnym sercu boskością Otwarcie Taka krótka i niepowtarzalna chwila Na obecnym ziemskim piedestale Minęła bezpowrotnie drogi życia mila Jak mrugnięcie oka nie bacząc wcale Na wyraz zgody czy sprzeciwu Toczy się wiecznym szlakiem egzystencji Serce pełne spontanicznego podziwu Niczym zaczyn miłosnej esencji Zabarwia szarość dnia codziennego W kolory radości, szczęścia i przyjaźni Zauważa przelotny uśmiech wiatru wiosennego Docierający do wyżyn własnej jaźni Otwiera puszkę boskiego samopoznania Będąc poza zasięgiem czasu i przestrzeni Zatraca formę indywidualnego doznania Gdzie miłość promiennym żarem się rumieni Samookreślenie Bycie samym ze sobą w ciszy i spokoju Napełnia radością, pokorą i cierpliwością Otwiera kanały twórczego myślenia i rozwoju Napawa mocą, wiarą i delikatną wrażliwością Dostrzega się i wyczuwa inne horyzonty świadomości Nie czuje się ciała i szalonego umysłu Jest się współistnieniem wiedzy i mądrości Stąd wydobywa się tak wiele twierdzeń i pomysłów Pokochajmy samych siebie prawdziwie do końca Zanurzmy się w oceanie kreatywnego płomienia Rozpalmy serca jasnością boskiego słońca Będąc żywą drogą i światłem samostanowienia Ślepy zaułek Wszystko co widzisz oczami ciała swojego To świat materialny z jego licznymi bogactwami Rządzący się prawami narzuconymi przez ludzkie ego Powiązany złożonymi pożądaniami i układami Gdzie głównym bohaterem jest pieniądz O względy którego zabiega tak bardzo wielu z nas Zatracając z własnego pola samych siebie, nie wiedząc Idziemy po omacku jak stado ślepych mas Depcząc stopami ignorancji, chciwości i zazdrości Piękne i wrażliwe rabatki radości i współczucia Co się stało z nami, skąd tyle nienawiści i podłości Serce zamknięte w klatce, pełne boskiego uczucia Z braku dostępu do rzeki miłości i jej przepływu Zaczyna wysychać i twardnieć niczym lodowy głaz Nie mogąc przebić się, w miarę czasu upływu Poddaje się i zapada obojętności i znieczulenia właz Odizolowane od źródła zapomina o swojej tożsamości Ranimy pierś przyjaźni, męstwa i oddania Skorumpowani i obdarci z szaty uczciwości Godząc się żyjemy w stworzonym świecie zakłamania Wystarczy tylko odrobina wiary i chęć zmiany A zasłona separacji jak bańka mydlana pryśnie Serce napełnione życiodajnym nektarem goi zadane rany A prawdziwa miłość jak gwiazda na niebie rozbłyśnie --- K O N I E C --- Wyznanie Kocham Cię uśmiechem radosnym Umykającym pomiędzy twoimi ustami Kocham Cię śpiewem budzącej się wiosny Podnoszącym wibracje między duszami Kocham Cię bijącego serca płomieniem Rozpalającym sferę najgłębszą Kocham Cię słońca promieniem Rozświetlającym ciemność największą Kocham Cię wolnością bezgraniczną Dającą wszelką siłę i radość Kocham Cię boskością magiczną Wyzwalającą najwyższą mądrość Kocham Cię objęciem ramienia Tuląc wśród puchu pościeli białej Kocham Cię okiem miłości spojrzenia Zatapiając siebie w Tobie całej |
© 2004 - 2008 literat.mix projektowanie www |